T. wraca z pochlajparty pod blokiem o 3 nad ranem (a wbrew pozorom nie jest dresem). Słychać go już jak wysiada z windy, potem jak grzebie w zamku kluczem do mieszkania, potem jak idzie przez przedpokój, jak zdejmuje kurtkę, jak ściąga i rozrzuca buty, a na końcu staje jak pan i władca w drzwiach od pokoju. A. wściekła, bo ma zajęcia na rano, nawet nie zdąży się odezwać, bo anielski uśmiech pojawia się na twarzy T. i słychać przepraszająco-niewyraźnym tonem:
- Znalazłem piłeczkę kauczukową pod blokiem!